Abbildungen der Seite
PDF
EPUB
[ocr errors]

o Jezuitach wyraża. Zarzuca im że wszędzie silni i wielcy W swoich „pracach i zamiarach, w Polsce nieodznaczyli się cechami téj wielko„ści." Jezuici, twierdzi, mieli przez dwa wieki wychowanie w swoim ręku. ,Oddając zatem, są jego słowa, zupełną sprawiedliwość różnym ,,i wielkim ich zasługom w świecie chrześciańskim i naukowym, trudno „jednak nie przypisywać im po większej części wad, zdrożności, uprze,,dzeń, które na końcu tego okresu przemagały w narodzie naszym ,,i które doprowadziły go do ostatecznej zguby." Autor przyznaje że były i inne jak sam mówi mnogie" przyczyny złego; niemniej idąc za głosem opini publicznéj,,a nawet Czackiego" winuje Jezuitów,,o ten brak ,,roztropnego patryotyzmu, odwagi cywilnej i szlachetnéj niepodległości, ,,brak nawet czystej bezinteresowności który naówczas chwilowo oszpe,,cił ród polski." Widoczna tu jest przesada, zwłaszcza gdy się zastanowimy, że nie wszystkie szkoły znajdowały się w ręku Jezuitów. Przytoczony na dowód rok 1768. Otóż w roku 1768 ludzie głośniejsi z Nancy lub od Fiarów wychodzili. Sam dostojny biograf ze szlachetnéj bojaźni aby niepopaść w niesprawiedliwość, tak pisze nieco niżéj:

"

Wracając do zdań krążących o Jezuitach, trwało długo w naszym kraju uprzedzenie przeciw ich zakonowi za to, iż z rąk jego po dwuwiecznej edukacyi, naród tak rozkształcony wyszedł. Może żale te były, jak się to zazwyczaj dzieje, przesadzone i posunięte zbyt daleko. Los narodów i kształcenie generayi nie zależy jedynie od wychowania, co młodzież odbiera w szkołach publicznych, ale także, i daleko więcej, od życia familijnego, od tego co młodzież widzi i słyszy w domu rodzicielskim i za domem, gdy zaczyna na świat wychodzić, wszystko skwapliwie chwyta i przyswaja. Tysiączne zapewne okoliczności i wpływy, prócz początkowej edukcyi, często przeciwne tejże edukacyi, rozrządzają moralnością, zaletami i losem pokcleń. Wszelako to nie znosi zupełnie pierwszych w młodości wrażeń i wagi powziętych zasad, przez spólne i powszechne narodowe wychowanie. Dostrzedz istotnie nie można, aby zakon jezuickı, gdzieindziej tak przezorny i mądry, u nas był pojął całą siłę i ważność powierzonej sobie misyi, ani żeby w dodatku do ogólnego celu swéj instytucyi, zajął się był przez te dwa wieki, jakąkolwiek z czasowych okoliczności wypływającą myślą. Wprawdzie nieśmiertelny i godny wiecznych pochwał Skarga, nauczał Polaków z nieporównaną, rzec można natchnioną wymową; ale jego święte i mądre nauki, jego aż nadto niestety już spełnione straszne proro. ctwa, niewiadomo dla jakiej przyczyny, z kazalnicy nie przeszły nigdy do szkoły i tam, codziennem powtarzaniem, głębiej się nie wryły w sercach i w pamięci ówczesnych pokoleń. Wiecznie żałować i dziwować się przychodzi, iż Jezuici kształcąc większą część młodzieży polskiej, a kierując sumieniem rodziców, nie założyli sobie za jeden z celów dawanéj przez siebie edukacyi, aby wpajać podług ducha kościoła powszechnego, w głowy i serca swoich uczniów, potrzebę rządu, porządku w kraju, a zarazem obowiązek zgody między równymi, posłuszeństwo dla wyższych, że tych zasad przez katolicyzm poświęconych, bez których wkrótce inne podpory moralności i społeczeństwa wątleją, nie potrafili ustalić w narodzie, a przynajmniej przeszkodzić, aby one nie zostały, na czas, prawie zupełnie przez Polaków za pomniane.

Książe jeszcze dalej idzie. Powiada naprzykład:

Dodać tu należy wszelako, że jeśli wychowanie jezuickie nie rozwinęło w Polsce ani rozsądku politycznego, ani pewnych żywotnych przymiotów życia publicznego, to z drugiej strony, w czasie szkół tego zakonu, naród w ogóle i po prowincyach starannie zachowywał cnoty prywatne i familijne, które także mają nieocenioną wartość i powinny tamtym służyć za podstawę. Mamy o tém świadectwo samego Niemcewicza, który tak pisze w jednem z swoich dumań:

Pamiętam w mem dzieciństwie, gdy August panował,
Polak ojczystość swoję wiernie jeszcze chował.

Mowa, zwyczaje, ubiór i życie domowe,
Wszystko przypominało czasy Jagiełłowe.
Już nie było potęgi, ale była cnota,
Dobra wiara, uczciwość i święta prostota,
Odwaga, miłość kraju, bojaźń wszelkiej kaźni,

I pobożność synowska, i stałość w przyjaźni.

Więc Jezuici jeźli niezdołali zaradzić nieszczęściom kraju, czynili wszystko aby naród zachował cnoty domowe i tę wiarę której upadek książe tak prawdziwie za przyczynę nieszczęść Polski podał.

Zupełnie niesłuszna jest uwaga następująca:

Nadmienię dziwną okoliczność, że komisya edukcyjna, zaraz po swem zawiązaniu, znalazła dla swych prac i dążeń najskuteczniejszą pomoc w pozostałych indywiduach zniesionego zakonu. Najlepsi profesorowie, najgorliwsi naczelnicy szkół i biór komisyi, uczeni najznakomitsi tych czasów: Naruszewicz, Piramowicz, Koblański, Nagórczewski, Woronicz, Poczobut, Jakukiewicz, Waga, Kniaźnin, i t. d., byli jezuitami.

Inny zdaje się duch ożywił osoby zakonu, skoro przestały go składać.

Przecież Warszewicki, Skarga, Kojałowicz, Wujek, Drużbicki, Łęczycki nie przestali nigdy należeć do zakonu Jezuitów a i duchem byli znamenitym ożywieni i usilnie a pożytecznie do końca życia dla kościoła i dla kraju pracowali.

Tyle wystarczy na oznaczenie różnic w pojmowaniu między nami a dostojnym biografem; a teraz na zakończenie niech nam wolno będzie i pochwały powtórzyć i cześć naszą dla téj zacnéj a tak nadobnéj pracy powtórnie wypowiedzieć.

Zywot Niemcewicza jest pięknem i z wielu miar wzorowem dziełem. W dzisiejszych czasach nieumieją pisać biografii. Każda biografia łacno przechodzi w rodzaj pamiętnikowy, wspina się do retoryki, staje się narzędziem politycznych mamideł lub szychowe ozdoby fałszywej malowniczości przyjmuje. Tu sposób i nastrój właściwe przechowane są do końca. Można zarzucić niejedno co do układu pojedynczych ustępów, zwłaszcza co do ich rozciągłości względnéj, można uczynić uwagę że dostojny autor nie zawsze uniknął powtarzań; ale to wszystko są rzeczy mniejszego znaczenia. Jedność zamiaru, jedność kolorytu, artystyczna zgodność odcieni, swoboda toku, przechowane są do końca. Čo także do końca uderza, to roztropność, miara i szlachetna względność dla ludzi, przy uczciwej wymagalności ilekroć o zasady idzie. Owóż wszelka powściągliwość przy istotnéj sile uczuć i myśli jest wielką zaletą za dni naszych, kiedy tyle w słowach gwałtu, przesady a często udanéj namiętności i kiedy tak często zdrowe zastanowienie słabnie w obec wymagalności złego smaku lub polityki, ze strachu aby spokojności nie wzięto za oziębłość, umiarkowania za przebiegłość dyplomatyczną, rozsądku za brak szlachetnych dążności.

Doświadczony patryotyzm księcia, jego przywiązanie do ojczyzny tylu próbami wypróbowane, nie potrzebują zgoła uznania, chyba zaciekła niesprawiedliwość targnąćby się na nie mogła; niechaj się nam przecież godzi oddać cześć podniosłości jego uczuć i pojęć patryotycznych, opierających się jedne i drugie na kamiennym fundamencie obowiązku, oświeconych nie zwodnemi blaskami fantazyi jeno czystem światłem zasad i zalecających się odwagą cywilną z jednéj, duchem pojednawczym z drugiej strony. Tak przemawiają ludzie którym Pan Bóg powierzył dobroczynne i płodne w błogie następstwa wśród bliźnich posłannictwo.

Zywot Niemcewicza czytają wszyscy, bodaj wszyscy chcieli się bogacić doświadczeniem dostojnego obywatela, który go napisał. Nie dość kochać Polskę, trzeba ją kochać miłością oświeconą, opartą na znajomości blizkiéj jéj dziejów i na uczczeniu tradycyi jaką nam mądrość minionych pokoleń przekazała.

Książe powiada, że wszyscy wspominają Niemcewicza.

,,I nie bez przyczyny, są jego słowa, ten go zaszczyt teraz spo,,tyka; albowiem czy w krótkich chwilach szczęścia czy w długich te"goczesnych cierpieniach, czy Polska doznawała większego lub mniej,,szego udziału niepodległości, pod jakimbądź nazwaniem byle Polska ,,była, Niemcewicz zostawał i był jej nieodstępnym synem, dzielił stale ,,i wiernie wszelkie jéj losy, żył jedynie dla niej i zawsze nad jej wy,,dźwignieniem lub uzacnieniem pracował." Jeźlić taka chwała Niemcewicza, toć i taka sama chwała jego biografa, który jak pamiętamy przyswoił sobie przed dwudziestu laty godło księcia Czarnego Ich diene. Zaprawdę nikomu to godło lepiej nie przystało i niezawodnie przyszłe pokolenia uznają z wdzięcznością, że dzielił on wiernie wszystkie losy ojczyzny, że żył jedynie dla niej i równie orężem jak w radzie, równie obroną jej praw śród obcych jak piórem, zawsze nad jej wydźwignieniem lub uzacnieniem pracował.

Nauka z powodu nabożeństwa żałobnego odbytego za poległych w Warszawie, powiedziana w kościele Wniebowzięcia w Paryżu dnia 9 marca 1861, przez X. Hieronima Kajsiewicza. Paryż w księgarni I. Lecoffre.

Mowa miana na nabożeństwie żałobnem w Grodzisku za dusze poległych w Warszawie przez X. Prusinowskiego. W Grodzisku u Schmaedikiego.

Nadzwyczajne warszawskie wypadki przejęły naród polski, przejęły i duchowieństwo polskie. Wzruszenie rozmaite przybrało kształty; u duchowieństwa objawiło się skwapliwością by odprawić nabożeństwa żałobne za tych którzy na ulicach stolicy niewinnie i niespodzianie polegli. Kościół zawsze się chętnie za umarłych modli, chętniej jeszcze woła o miłosierdzie Boże w razach gdy wezwani na sąd Boży bliźni nie mieli czasu przygotować się i to nie z własnej winy. Nabożeństwa odbyły się na całej polskiej ziemi, odbyły się i za granicą wszędzie gdzie się Polacy znajdują: w Petersburgu, w Rzymie, w Paryżu. Z mów żałobnych dwie z druku wyszło. Obie mają niemałe zalety. Jedna więcej liryczna puszcza wodze nadziejom i tak ufa jako już otchłań nieszczęść zamknięta, jako nierówności zrównane, jako stare waśni ucichły a młoda zgoda zieleni się szeroko, że czyni głośne przyznanie win bez zastrzeżeń i bez tłomaczenia. Druga także pełna jest otuchy, ale otuchy spokojnéj, niedowierzającej pomyślności po tylu doświadczeniach i tylu smutnych zawodach. Oba mówcy mają tę wielką zaletę, że umysły rodaków zwracają do P. Boga, który sam uniża lub podnosi i wyprowadza z każdego wypadku następstwa jakich nieobrachował rozum, niewywróżyła przezorność.

Mowa księdza Kajsiewicza ma za godło wyrazy: Lepszy jest cierpliwy od męża mocnego: a który panuje nad duszą swoją od zdobywcy miast. Zaczyna się tak:

Gorączka nie jest siłą, jest jedno jéj pozorem, a rzeczywistą słabością; pra-, wdziwa siła idzie zawsze w parze z pokojem i posiadaniem się wewnętrznem.

Cóż szczytniejszego na ziemi, nad widok męża sprawiedliwego, który z ręką na sercu, a z okiem wlepionem w Niebo, wytrzymuje spokojnie burze przeciwnych mu wypadków.

Jeżeli to prawda, a tak jest rzeczywiście, cóż powiedzieć na widok narodu całego, który przygnieciony ale nie złamany, modląc się pokornie do Nieba, w obec ostrych mieczów władców swoich, odkrywa z pokojem i hamowaną odwagą, pierś nagą, i wielkim głosem na świat cały woła: sprawiedliwości!

Taki widok najmilsi! przedstawił i przedstawia jeszcze Naród nasz, mianowicie dnia 27 lutego, w którym polegli bezbronną ofiarą bracia nasi, za których pokój wieczny tylko cośmy się modlili.

Mówca tak dalej rzecz wykłada:

W porządku logicznym rzeczy, skutek nie może być większy od swojej przyczyny. Skutek albo skutki tyle wyrażają ile się mieściło w przyczynie. Jak skoro zaś dostrzegamy iż w jakim wypadku skutek przerasta niezmiernie swoją przyczynę, rozumnie podejrzywany coś ukrytego, coś tajemniczego, powiadamy, digitus Dei est hic, widocznie tu plac Boży. Takie cechy właśnie przedstawiają nam ostatnie wypadki Warszawskie.

Tu ks. Kajsiewicz opowiada wszystko co się w Warszawie wydarzyło i opowiedziawszy woła:

[ocr errors]

W tej chwili stała się dziwna ręka pańska. Role się zmieniają. Zbrojni zwycięzcy zawstydzeni, przerażeni swojem zwycięztwem. W lud bezbronny wstępuje duch nowy, jak ongi w Samsona wobec Filistynów W tej chwili (pisze jeden), »gotowiśmy wszyscy byli umrzeć bez zmarszczenia czoła." Szmer oburzenia, jęk straszny wyrywa się z piersi niezmiernej rzeszy. Składają na mary drogich nieboszczyków, wołając: „niema już sprawiedliwości na ziemi“ i idą szukać im pośmiertnéj gospody, a idąc zawodzą znowu: Święty Boże! Święty mocny! Święty nieśmiertelny! zmiłuj się nad nami! Ach! odtąd śpiew ten, winien już zostać naszym hymnem narodowym !

To samo przerażenie, które dotknęło żołdactwo, dotknęło i rządcę kraju. Wchodzi doń sędziwy Arcy-Pasterz, upominając się o zgwałcenie miejsc i rzeczy świętych; wchodzą wysłańce miasta upominając się o bezpieczeństwo osób; wchodzi Rada Rolnicza skarżąc się o swoich członków zabitych, żądają by wojsko się usunęło, by miasto same się rządziło, by lud spokojnie pogrzebł męczenników swoich, i wszystko, wszystko otrzymują!! Niech potem kto powie, że niema siły ducha, panującej nad materyą, siły ducha przeszywającéj blaskiem oka, gniotącéj majestatem czoła; przebijającej ostrzem słowa! Niech powiedzą że niemą siły dobrego, i słabości złego sumienia. Wiem że wszystko przesadzić i w śmieszność podać można, ale nikt nie zdoła przesadzić tego co nie jest. Jest, jest ta siła. Zaprawdę, za-1 prawdę lepszy jest cierpliwy od mocnego, i posiadający się od zdobywcy miast."

I stało się: mnóstwo sercem jednem i duszą jedną. Znikły różnice stanów, mniemań, był tylko jeden lud, jeden naród. I rządził się on sam, porządku strzegła młodzież i szkolne żaczki; a porządku nigdy takiego niebyło.

I odprowadził tak na miejsce wiecznego spoczynku drogie ofiary swoje, niosąc na barkach trumny ich kirem pokryte, a wieńcami z ciernia i palmami ozdobione. Wszyscy mieli łzę w oku, na ustach modlitwę, a w sercu tylko przebaczenie. Tak czuł każdy, że siłę wszystkich stanowi bezbronne, a jednozgodne zatwierdzenie, wyznanie praw i krzywd swoich, iż broń podsuwaną i ofiarowaną, odpychał jako sprzęt nieużyteczny, zawadzający, każdy owszem i strzelbę swą myśliwską do urzędu odniósł.

Przegląd Poznański. XXXI, 2 i 8,

24

O! jaki widok, Bracia mili! jaki tryumf! jakie świetne przebudzenie narodu po trzydziestu ostatnich latach niewoli i ucisku! Jakie usprawiedliwienie dróg pańskich, jakie zawstydzenie rachub ludzkich. To pokolenie, które tak było chowane, aby już przeszłości swojej nie znało, patrzcie! choć ją mniej zna może od nas, równie przecie kocha, i rządniej sprawie pospolitej służy. Jak potem nie ufać, że Bóg ma wielkie miłosierne zamiary nad naszym narodem.

Cudzoziemcy dotychczas ruchu tego pojąć nie mogą. Tak nawykli widzieć gdzieindziej ludzi wywołujących zmiany polityczne, aby majątek swój powiększyć, urzędu wyższego dostąpić.... A Polacy, zaczynają od podzielania się swojem z niedostajniejszemi braćmi, składają urzęda, dają się zabijać i bronić się nie chcą!! Ach! oni nie pojmują jak my, co to duch ofiary, co to lud ofiarny, co to czas ofiary. Nie pojęli jak my, że lepszy cierpliwy od mocnego, i posiadający się od zdobywcy miast.

Następuje ważny ustęp o znaczeniu ofiary:

Szukajmy wszakże, Bracia! głębiej jeszcze i wyżej powodu, dla którego obchód bitwy Grochowskiej, okupiony nie licznemi względnie ofiarami, większy skutek sprawił, od samejże onéj bitwy?

Wiemci, że rozlanie krwi niewinnéj wielkim głosem woła z ziemi do Nieba. Ale u nas, od trzech pokoleń strumieniami ona płynęła, a jednak skutku podobnego niewywołała. Cóż go tedy wywołać mogło? Oto użycie przez naród cały broni Chrystusowej; bezbronnéj, dobrowolnej ofiary.

Kiedy nasz miły Zbawiciel, wynurzył się z blasków wieczności, i zestąpił ku nam dla wyzwolenia rodzaju ludzkiego, nie użył siły swojój, ale użył pożyczonej od nas, tylko uświęconej słabości: zwyciężył wydając siebie, zwyciężył umierając: to też wszelkie odkupienie osobiste czy zbiorowe, drogą ofiary przyjść musi. Tą bronią walczył i walczy zawsze Kościół, téj broni wyłącznie używali wierni, dopóki sobie prawa obywatelstwa ofiarami na świecie pogańskim niezdobyli, dopóki samoistne narody Chrześciańskie niestanęły. Jednym z takich narodów był nasz, i żył pełnością pierwszego życia blisko lat tysiąca. Upadek jego następny dowiódł niewątpliwie, że w nim duch poświęcenia i ofiary dziwnie się był wytrawił i osłabł.

Odżycie w duchu, odnowienie, odrodzenie, mogło nastąpić tylko drogą oczyszczającego cierpienia: jak życie w ścierpłych członkach, pod mocnem tarciem wraca. Miłosierny Bóg dla nas w samej chłoście, nie dopuścił byśmy byli karani wojną domową, (lekarstwem straszniejszem prawie od choroby), która ślady rozdwojenia, nienawiści, przez pokolenia i pokolenia w ciele narodu zostawia: gdy tymczasem ucisk zewnętrzny oczyszcza i zbliża towarzyszów spólnej niedoli. Ale przez czas długi, zajęci tylko namiętnem pragnieniem pozbycia się pęt krępujących nas zewnątrz, nie myśliliśmy dosyć, o zerwaniu pęt krępujących wewnątrz, w duchu samym; o poprawieniu się z wad narodowych, które nas były o ziemię powaliły, i ciężarem swoim gniotły.

Lat kilkanaście temu wołałem do was z kazalnicy: „O mój Narodzie! Naro„dzie zawsze młody, zrywasz się coraz do korda jak Piotr podczas męki; a oto ile razy już ci on prysnął z ręku, a gdybyś walczył mieczem ducha, niktby ci go wydrzeć nie zdołał." A kiedym tak wołał nie wszystkim się głos mój podobał; bo tylu naszych w dobréj wierze sądzi, że wszystko i zawsze i wszędzie stalą wywalczyć można. W końcu jednak naród spróbował tego oręża ducha, i od razu wygrał walną bitwę, i przekonał się, że mąż i lud cierpliwy lepszy od mocnego, i ten który się posiada od zdobywcy miast.

Zresztą ofiary, które opłakujemy, tak są skuteczne, nie dlatego że cenniejsze, ale że przystąpiły do wielu innych, które Bóg policzył i zapamiętał wszystkie, choć się ludziom narazie zdało, że one padły bez korzyści.

Jakżeż piękne, jak godne zastanowienia to co następuje:

Kara naznaczona musi być dokonana, męka i ofiara zaczęta musi być spełniona. Komu dana moc do karania, silny jest jako ogień zajmujący się w suchem drzewie; żadna go siła nie wstrzymą aż nie strawi co ma do strawienia, aż się sam

« ZurückWeiter »