Abbildungen der Seite
PDF
EPUB
[ocr errors][ocr errors]
[ocr errors]
[ocr errors]

Powtóre:

[ocr errors]

Że ilu jest w kraju naszym katolików prawdziwych, ubolewających nad roz"ognieniem téj nieszczęśliwej sprawy, ile jest serc zacnych, powodowanych uczuciem sprawiedliwości, kochających prawdę, ile jest umysłów nieuprzedzonych, ile ludzi sumiennych na całą tę rzecz zapatrujących się ze stanowiska słuszności wszyscy, jakkolwiek żywo pragną, aby sprawa ks. Serwatowskiego wzięła jak najprędzéj szczęśliwy obrót, i właśnie dla tego, że tak żywo tego pragną zgodzą się niezawodnie, iż do takiego celu jedna tylko wiedzie droga a tą jest, micć dosyć szlachetnéj szczerości, aby się przyznać do winy, zdobyć się na dość odwagi, aby tę winę potępić i nie wzdrygać się pokory, która wszystko jeszcze podoła naprawić.

[ocr errors]

Oto jest cała broszura ks. Goliana. Wolelibyśmy widzieć w niej sposób łagodniejszy bez uszczerbku siły i prawdy; niemniej przyznajemy autorowi słuszność zupełną i chwalimy w nim głośno gorliwość katolicką a kapłańską tudzież odwagę w obec ślepych uprzedzeń lub obrachowanych niechęci. Gdyby wszystkie dzieci kościoła z taką samą śmiałością i z taką samą mocą w obronie prawdy katolickiej stawały, nie`byłoby tyle umysłów chwiejących się i na złe wpływy podanych.

Ks. Golian ogłosił i drugą broszurę mniej obszerną, w odpowie'dzi na krótki artykuł Przeglądu Powszechnego lwowskiego, który to artykuł brzmi jak następuje:

N

Rzecz o adres do papieża odnowiła się znowu w Krakowie. Ks. ,Serwatowski, który, jak wiadomo, owemu adresowi przeszkodził, za,,rzucając mu herezyę stosownie do przepisów soboru Trydenckiego, ,,narobił sobie przez to mnóstwo nieprzyjaciół. Został odsadzony od kon,,fesyonału i ołtarza. To go spowodowało, że broniąc się naprzeciw (sic) swoich teologicznych nieprzyjaciół (sić), wydał broszurę pod ty,,tułem: Obrona prawdy. Wyrzuca im, że chcą tworzyć rowe dogmata ,,wiary Chrystusowej. Konsystorz wykupuje tę broszurę. Ksiądz Golian, ,,który jest główną przyczyną w całej tej sprawie, miał niedawno kazanie na zamku, w którem skazuje na spalenie,,Niewiastę" czasopismo pana Turowskiego, i krucyatę przeciw niéj ogłasza, a to dla tego, że ,,ksiądz Serwatowski pisze do niéj!!"

[ocr errors]

Ze zwycięzkiej na każdy punkt repliki ks. Góliana przytoczymy parę ustępów:

[ocr errors]
[ocr errors]

Ponieważ, jak się Przegląd wyraża, ks. Serwatowski, skarżąc adres o herezyę i przeszkadzając mu, narobił sobie mnóstwo nieprzyjaciół, zatem samo to wyrażenie pokazuje, iż kłamstwem jest i oszczerstwem, jakobym ja tego miał być przyczyną. Ks. Serwatowski protestacyą swoją postawił się przeciw władzy swéj duchownej, przeciw całemu naszemu duchowieństwu, przeciw blisko 20,000 wiernych, którzy adres podpisali; ja przeto nie potrzebowałem stawiać ich przeciwko niemu. Przyjaciół ks. Serwatowskiego nie znam, w ich się stosunki nie mieszam, a zatem, téż nie mogłem ich przeciw ks. Serwatowskiemu źle usposabiać. Jeżeli nimi byli ci, którzy adres podpisali, rzecz naturalna, że przyjaźń osłabić się musiała, skoro przychylnych sobie ks. Serwatowski o wspólnictwo w herezyi i w narzucaniu jej wier'nym oskarża. Gdyby Przegląd wystosował akt mający dowodzić jego uczuć i prze. konań patryotycznych, gdyby się na ten akt podpisało z całą wolnością 20,000 obywateli, powodowanych temiz uczuciami, i gdybym ja, jednostka, poważył się ten akt oskarżać lub choćby podejrzywać przez publiczną protestacyę o zamiar zdradzenia ojczyzny i o wspólnictwo w zbrodni uwodzenia narodu, tedy choćbym miał zaszczyt liczyć się do najmilszych przyjaciół Szanownéj Redakcyi, choćby się wśród tych 20,000 obywateli znajdowało mnóstwo dla mnie najprzychylniejszych, wątpię, abym po takiem wystąpieniu mógł na ich przyjaźń rachować owszem, 'tem" mniej miałbym do tego prawa, im smutniéj zawiódłbym ich oczekiwanie i zranił ich serca ze strony tak ślachetnych uczuć. Nasz adres krakowski zmien.hiéj podobno ślachetnych uczuć wypłynął, bo z uczuć religijnéj miłości kościoła i gorliwości" o jego

[ocr errors]
[ocr errors]
[ocr errors]

i

święte prawa, Kto te uczucia obryzgał błotem swych podejrzeń i sądów, ten może rachować na przebaczenie chrześcian, lecz trudno, aby mógł rachować na potargana własnem postępowaniem przyjaźń.

[ocr errors]
[ocr errors]

09

[ocr errors]
[ocr errors]

;

2

Piszecie w waszem doniesieniu, że ks. Serwatowski w skutek zaskarżenia adresu o herezyę i za przeszkadzanie takowemu odsadzony został od konfesyonalu i Oltarza. Jeżelić tak jest, a więc ks. Serwatowski popadł w ten kłopot z własnej swojej a nie z mojej przyczyny. W saméj istocie, nigdy w tej mierze żadnego nie uczyniłem kroku ani pośrednio, ani bezpośrednio. Ja protestacyi ks. Serwatowskiego nie zaskarżyłem - dowiedziałem się o niej wówczas, kiedy JW. Infulat proboszcz Panny Maryi, czyniąc zadosyć swemu obowiązkowi, adres zeszpecóny w zakrystyi swego kościoła przez zapisanie na nim protestacyi ks. Serwatowskiego, przesłał do stosownego postępowania JW. administratorowi naszéj Dyecezyi. Pierwszy raz o téj protestacyi dowiedziałem się z własnych ust tegoż czcigodnego naszego Rządzcy, z żywą boleścią użalającego się przedemną na taki postępek kapłana, którego z widomą wszystkim uprzejmością i miłością przyjął do swéj dyecezyi. Z jakiem uczuciem wiadomość tę przyjąłem, wyrażać nie potrzebuję; ale czym się poważył doradzać wówczas jakieśkolwiek kroki represyjne przeciw ks. Serwatowskiemu raczyłby zapewnię JW. ks. Administrator w razie uznanéj potrzeby dać mi świadectwo. Wiadomo zresztą mieszkańcom Krakowa, że przez długi czas po owej protestacyi JW. Admistrator żadnéj przeciw jej autorowi nie wymierzył kary oczywiście w znanych nam wszystkim usposobieniach swéj ojcowskiej łagodności czekał cierpliwie, ażby ks. Serwatowski wszedł w siebie, i uznawszy niestósowność swego postępowania, dane zgorszenie z własnego popędu, naprawił. Wszakże, gdy czekał na próżno i gdy przyjaciele ks Serwatowskiego, czyli jego adherenci brali ztąd pochop do tém głośniejszego oskarżenia adresu w duchu jego protestacyi, w końcu Rządzca duchowny zniewolonym się czuł do surowego postępowania, a cała ta surowość polegała na zawieszeniu protestującego w wykonaniu obowiązków spowiednika i kaznodziei. Od mszy św. ks. Serwatowski nigdy nie był odsadzonym, jak twier dzi Przegląd, i dotąd Krakowianie widują go przed ołtarzem. Co się zaś tyczy uwolnienia go od pozostawania w dyecezyi krakowskiej i dania mu wolności przeniesienia się do innéj, którejby władza więcej w nim wzbudzała szacunku i zaufania nie sądzimy, aby to można nazwać pokrzywdzeniem. Ze strony władzy duchownéj nie jest to żaden wyrok banicyi ale pozostawienie wolności, z której ks. Serwatowski może korzystać jak mu się podoba; to jest albo w sposób właściwy naprawić swój najniewłaściwszy postępek i pozostać na miejscu, lub upierając się w oskarżeniu władzy duchownéj krakowskiej o herezyę, szukać dla siebie innéj zgodniejszéj z jego ortodoxyą. Jeżeli zaś władze cywilne w postępowaniu ks. Serwatowskiego widzą dowody jakiegoś politycznego agitatorstwa sprawa ta do nich należy. Administratorowi naszej dyecezyi wcale nie było przyjemnie notyfikować ks. Serwatowskiemu akt, który z pewnym naciskiem, w przedmiocie jego sprawy przesłały mu téż władze. Rzecz ta niema żadnego zgoła związku z odsądzeniem ks. Serwatowskiego od obowiązków spowiednika i kaznodziei, i Przegląd Lwowski, jakichkolwiek byłby przekonań religijnych, kiedy już koniecznie tę sprawę chciał podnieść, powinien to był wyrozumieć, że ordynaryat krakowski nie mógł żadną miarą na tych tak ważnych stanowiskach cierpieć człowieka, który się poważył jego akta odkładać protestacyami.

Ks. Golian na ostatnie z kolei oskarżenie tak odpowiada:

P

[ocr errors]
[ocr errors]
[ocr errors]

n

Kłamstwem jest, jakobym z ambony zamkowej skazywał na spalenie Niewiaste, Czasopismo P. Turowskiego i krucyatę przeciwko niej ogłaszał. Powołuję się w tej mierze na świadectwo zwykłego mego auditorium na zamku, złożonego zwykle z oświeconych i gorliwych katolików, jak równie na świadectwo prześwietnéj Kapituły Krakowskiej, w obec której mam zaszczyt słowo boże głosić. Nie przeciwko pismu P. Turkowskiego, ale przeciwko duchowi i dążności artykułu, zamieszczonego w pierwszych dniach października z podpisem ks. Serwatowskiego, głos mój z ambony dominikańskiej w czasie nabożeństwa różańcowego podniósłem, traktując właśnie o obo

wiązkach i przymiotach niewiasty chrześciańskiej; kościół wówczas był przepełniony, a słuchacze moi pamiętają zupełnie, jak się w tym przedmiocie wyraziłem. Oto są moje słowa: »Z nieopisaną boleścią zniewolony dziś jestem, jako kapłan, ostrzedz ,was, iż w tym naszym starym i poważnym, a z pobożności niewiast szczególniéj ,słynnym w Krakowie; w tém mieście sławnem tylu relikwiami świętych i świątobliwych Polek, zjawiają się w piśmie dla niewiast przeznaczonem doktryny uwła,czające w imieniu religii najświętszym jej praktykom; doktryny, które w niewiastę pobożną wmówić usiłują, iż takową wtenczas dopiero być może, kiedy się nauczy ,lekceważyć skarby kościoła i świętości religii. I czyliż potrzebuję was błagać, ,abyście dusz waszych nie kalali podobnego rodzaju bezeceństwami? Owszem, mam ,tę słodką w wielkiej boleści otuchę, że pobożna płeć krakowska odepchnie z obu„rzeniem i wzgardą tego rodzaju pokusy, bez względu na to, czyjakolwiek podawałaby je ręka. Gdyby za naszych czasów żył błogosławiony nasz patron, św. Jan „Kapistran, tedy nie wśród czterech ścian świątyni, ale na środku rynku krzyczałby ,na takie bezprzykładne w mieście naszém zgorszenie i nie przestałby na słowach, ,ale w świętém oburzeniu, własną ręką swoją cisnąłby w ogień taki dokument po,dniesionego publicznie pod pretextem religijnym zepsucia!" Oto jest wszystko, com powiedział, co mi wydarły z serca boleść i oburzenie nazajutrz po ukazaniu się w Czasopiśmie Niewiasta artykułu ks. Serwatowskiego; - artykulu, w którym stósunek między niewiastą a jéj duchownym doradzcą zochydzony jest nędzném naśladowaniem wolteryańskiego sarkazmu i miszeletowskiej nienawiści kościoła; - artykułu, w którym uczęszczanie na odpusty i częste przystępowanie do śś. Sakramentów jest piętnowaném na sposób molierowskiego Tartufa. Pytan się teraz, czy to, com powiedział, podobne jest do oskarżenia wytoczonego mi w Przeglądze, żem z ambony zamkowéj podniósł krucyatę przeciw Czasopismu P. Turowskiego i skazywał je na spalenie? Czy nie byłem w mojem prawie i w zakresie mego posłanictwa? Jakto? księdzu Serwatowskiemu godziło się w sposób tak niegodny przedmioty tak święte traktować w piśmie przeznaczonem dla niewiast i dziewic chrześciańskich, a mnie niewolno było z miejsca świętego ostrzegać o niebezpieczeństwie i na zastawione sidła czynić uważnemi łatwo wierność i niedoświadczenie? A do kogóż to należy, jeżeli nie do kapłana? Z podobném zaś ostrzeganiem gdzież to kapłan ma występować, jeżeli nie z miejsca, na którém się czuje wiary i moralności chrześciańskiej nauczycielem i obrońcą? Jeszcześmy Bogu dzięki nie wszyscy doszli do téj cywilizacyi, która upoważnia do traktatowania o świętościach religii obok żurnalów mód, obok lwic i emancypantek poprzebieranych w jupki naszych prababek i obok portretów niewiast kopiowanych z felietonów zagranicznych. - Napisaliście, żem dlatego wystąpił przeciw Niewieście P. Turowskiego, iż do niej ks. Serwatowski pisuje. Nie nie dlatego, tylko dlatego, że w tém Czasopiśmie umieszczono artykuł obrażający wiarę i moralność chrześciańską, i że pod tym artykułem stał podpis kapłana!

[ocr errors]

Broszury ks. Goliana wprowadzają nas w pośrŪdek smutnych objawów i zajść jak najprzykrzejszych. Nie dziwimy się niczemu, boć znane nam słabości ludzkie, znane próby, jakiemi Pan Bóg ludzi wierzących po wszystkie czasy doświadczał. Milczeniem zbyć tych rzeczy niepodobna, oczu na nich zamykać nie przydałoby się na nic. Zgorszenie stało się i trzeba tylko żeby ludzie dobréj wiary mieli przed oczyma fakta do sumiennego rozsądzenia sprawy. W każdym razie winniśmy to ks. Golianowi narażonemu na tyle pocisków, wtedy właśnie gdy stoi na wyłomie warowni kościelnéj, by go nieopuścić i głośno uznać, że choć często nieco gwałtownie walczy, broni dobréj sprawy i czystą o prawdę gorliwością się powoduje.

Dzieła tudzież broszury francuzkie i włoskie w obronie władzy doczesnej Ojca św.

Trudno żeby jaka sprawa lepiej była bronioną od sprawy papiezkiej obecnie. Biskupi, księża, nawet ludzie świeccy, nietylko świadczą za nią, ale jeszcze znoszą skrzętnie dowody, wyjaśniają trudności, zasady przypominają i wykładają podania dziejów. Każdy zarzut zostaje odparty; fałsz i przewrotność obdarte z larwy szlachetnych uczuć i szlachetnych dążności, w jakie się bezprzestannie stroić usiłują, gniewem tylko i siłą zwierzęcą muszą walczyć; żaden człowiek sumienny powiedzieć nie może, żeby mu światła, żeby podstawy do oparcia przekonań brakowało. Co niezmiernie uderza, to że obrońcy niepodległości kościoła, oni którym zaciekła nienawiść zarzuca wstręt do rozpraw pojednawczych, pochopność do gwałtu, tajne knowania, unikanie jawności, w końcu trzymanie sumień pod grozą, właśnie głośno, dobitnie nie do namiętności lub uprzedzeń jeno do zastanowienia i rozumu przemawiają, gdy przeciwnie stronnicy jak najobszerniejszych swobód w teoryi, owi samozwańcy liberalizmu, unikają dyskussyi i rzucają byle co na pastwę ciągle podniecanym przez siebie ślepym niechęciom. Pierwsi ufają prawdzie, ufają zasadom i choć gnębieni wszelkiemi sposobami nie schodzą z pola, drudzy lekceważą moralne czynniki i moralną siłę, dość im że mają za sobą fakt dokonany i że mogą przemocy naprzeciw opierającym się sobie użyć. To jedno powinnoby wystarczyć dla ludzi dobréj wiary. My jesteśmy gorąco przekonani, że choć niezasłużone utrapienia dotykają kościół i Ojca św., choć niema jeszcze kresu nieszczęściom i nawet można przewidywać najcięższe klęski, cała ta uczciwa obronna walka na polu zasad, niepozostanie bez zbawiennych bez obfitych następstw. Przypomniały się ludziom dzieje, zasługi i wielkie znaczenie papieztwa, prawdy długo zaniedbywane znowu świecą i brzmią roznośnie, co więcéj niezłomna i pełna świętej powagi stałość Piusa IX wytłómaczona zostaje należycie przepisami i tradycyą równie jak pobudkami ufności w Bogu, uczciwości i rozsądku.

Pierwsze miejsce, miejsce naczelne i najdostojniejsze między nowemi apologistami trzymają nieprzerwanie pisarze francuzcy i pisarze włoscy. Owóż chcemy obecnie zdać sprawę z najważniejszych tego działu w ciągu kilku ostatnich miesięcy publikacyi.

Ks. Pavy biskup algierski ogłosił ważne dzieło (wspomnieliśmy już o niem pobieżnie) p. t. Esquisse d'un traité sur la Souverainetè temporelle du Pape. (Alger et Paris 1860), Jest to gruby tom o 400 blisko stronnicach i obejmuje trzy części. W pierwszej autor podaje dzieje władzy doczesnej papieży od początku aż do naszych czasów, w drugiej dowodzi, że władza ta prawna jest i prawowita, w trzeciej opowiada, w jaki sposób papieże władzę doczesną sprawowali. Książka napisana żywo, obfitująca w przytoczenia, faktami i liczbami odpowiadająca na zarzuty z pożytkiem czytana zawsze będzie. Żałujemy, że niemożemy dać przytoczeń, zwłaszcza z trzeciej części i z wybornego rozdział o reformach w zarządzie państwa rzymskiego.

Z wielu miar podobna a obszerniejsza i większego znaczenia jest praca ks. Dupanloup biskupa Orleanu nosząca napis: La souveraineté pontificale selon le droit catholipue et le droit européen (Paris chez Douniol 1861). Ks. Dupanlaup wykłada naprzód jak kwestya obecnie stoi, potém dowodzi, że P. Bóg miał szczególny a wyraźny zamiar

99

"

wustanowieniu doczesnej władzy Stolicy Apostolskiej ze względu, żeby papieztwo było niepodległe na zewnątrz i niepodległe na wewnątrz, także żeby się niepodległem wydawało, Następuje, wywód wskazujący o ile zamiar Boży urzeczywistnił się w dziejach. Rozdziały o przygotowaniu opatrznem doczesnego panowania i o zaprowadzeniu trwałej doczesnej władzy streszczają wszystko co w tej mierze dawniejsi historycy kościelni i dzisiejsi katoliccy pisarze jak Fleury, Zaccaria, de Maistre it. d. powiedzieli. Ks Dupanloup powołuje się nawet na Gibbona, na Sismondego, na Daunou i na P. Guizot. Z rozdziału ostateczne zatwierdzenie historyi przytoczymy ustępy ważniejsze. „Dzieje pełne są światła, ,mówi ks. biskup orleański, a skoro wielka jaka instytucya trwa wieki całe i przechodzi rozliczne koleje, powiedzieć można, że wytrzymała próbę czasu i ludzi. Obecnie zaś po rozpatrzeniu, czynów przeszłości podobna jest twierdzić stanowczo, że doczesne panowanie papieży takie jakie istnieje i jakie jest uznane przez Europę, zapewnia pełność i swobodę wykonania urzędu duchownego, zaczém daje bezpieczeństwo sumieniom, lepiej niż kiedykolwiek; lepiej niż za czasów pogańskich prześladowców, lepiéj niż za cesarzy bizanckich opiekunów niby a zwy „kle ciemiężycieli, lepiej nawet niż w epokach wielkich wpływów, politycznych w wiekach średnich. Zobaczmy jednę po drugiej koleje jakie, przechodziło papieztwo. Ukazało się ono naprzód w świecie z władzą najistotniejszą i prawami zleconemi sobie przez Zbawiciela. Ciężkie prześladowanie jakiem zostało dotknięte, było oczywiście rzeczą nie„sprawiedliwą i anormalną. Zresztą łacno jest zrozumieć dla czego „Opatrzność prześladowanie dopuściła. Wspaniale mówi Bossuet: Kościół „poczyna się od krzyża i męczeństw; musiało się wyraźnie okazać, ta córa niebios przyszła na świat wolna i niepodległa i że początku ludziom nie zawdzięcza. W położeniu tém wyjątkowem papieztwo za"chowało swoje prawa i ochroniło swoją niepodległość nadzwyczajnemi „środkami, męczeństwem i niezwykłą pomocą, cudem. Epoka tamta, to „epoka bohaterska kościoła, najchwalebniejsza w dziejach jego. Godziż „się przecież chcieć, abyśmy wrócili do niej? Któż śmiałby utrzymywać „że kościół Boży ma być na ziemi jeno wyklętą wygnanką i że jedy,nem przeznaczeniem jego naczelników, wyznawać prawdę w obec tyra,nów i śmierć ponosić? Skoro kościół w taki sposób zwyciężył ludzkie „potęgi i zdobył sobie swobodę, rozpoczęła się inna era. Konstantyn i nowe Cezary rozciągnęli opiekę purpury cesarskiej nad Chrzęściaństwem długo dotkniętém proskrypcyą. W miejsce prześladowania i męczeństw nastał pokój, często tryumf. Po trzystu latach prześladowań, „kościół znajduje się silnie usadowiony i rządzony doskonale, a to bez „pomocy ludzkiej. Stało się tedy jawnem, że nic niewziął od ludzi. Tak „nadszedł czas, ukażcie się Cezary! W ten sposób Bossuet pozdrawia wejście książąt tego świata do kościoła i epokę spokoju a czci „jakie mu zapewnili; w ten sposób wysławia zgodę władzy duchownéj „z cesarską, za którą poszły swoboda do krzewienia Ewangelii, wzmocnienie wyraźniejsze kanonów i karności. Cóżkolwiekbądź to przymierze „z potęgami tego świata miało dla kościoła wiele niebezpieczeństw. „Kiedy władza świecka jest bardzo silna, chce ona nieraz aby kościół „ustępował jej i wtedy sąsiedztwo bliskie Cezarów zbyt często zagraża „jego niezależności. Ten co się opiekuje, może ujarzmić i nieraz tak się stało. Przebiegając dzieje cesarstwa wschodniego, gdy widzimy skłon. ność niepowstrzymaną w cesarzach bizantyńskich uważania się za na"następców, cesarzy wielkich kapłanów pogaństwa i usiłujących wkraczać przemocą w świętą dziedzinę sumień, nieraz pytamy się siebie czy ko ściół wiele zyskał z nięmi i przez nich i czy opieka cesarskiej korony

« ZurückWeiter »