Abbildungen der Seite
PDF
EPUB

miejsce i miarę przeznaczając, i że bajka stawszy się w ten sposób małym światkiem, mikroskopicznym obrazkiem poezyi, bajką przecież ze wszystkiemi swemi rysami pierwotnemi być nie przestała. Oto naprzykład Mrówka i Pszczoła, którą autor tak szczęśliwie naprawił wąt pliwą moralność lafontenowskiej Konik polny i Mrówka. Jest w niéj piękny opis, jest wyborny dyalog i dramatyczność, jest rzewne uczucie, wy więzujące się na końcu w kardynalną naukę. Nie dziw, że tryb takowy wymagał nieco większej rozciągłości. Jużeśmy powiedzieli, że Krasicki często jest zwięzlejszym. Wątpić nawet można czy takowe jak Śmierć i Miłość, Swiątynia Szczęścia, ściśle do bajek należą, i czy nie przechodzą w powieściowy kierunek. Autor przecież okazał, że skoro mu przedmiot pozwala, umie zamknąć bajkę w czterowierszu jak naprzykład Kubek i Kostki, Malpa i Pies, Mops i Koń, Kot i Basia, Słowik i Róża, a tyle innych jeszcze sześcio i ośmio wierszowych tu znajdujemy. Zresztą liczba wierszy nie stanowi zwięzłości, a zważając jakiej przestronności wymagała wzbogacona i tylu nowemi przymiotami podniesiona bajka, ujrzymy w jak wysokim stopniu autor i zaletę jędrności posiada.

[ocr errors]

Znakomity więc postęp uczyniła bajka pod piórem jenerała Morawskiego. Zyskała na wyrobieniu i składności w budowie, na piękności toku, na barwie ojczystej i nadobności w stylu, zyskała na delikatności w satyrze, subtelności w uczuciu, rozmaitości w onego odcieniach, uszlachetniła się tkliwością, podniosła lirycznem uniesieniem, zyskała osobliwie na wyraźniejszém piętnie swego czasu i narodu, a zagarniając w swą dziedzinę skargi, boleści i nadzieje narodowe, stała się przeważnie patryotyczną, i zdobyła autorowi powszechne w ojczyznie uznanie: że jak w innych rodzajach poezyi, w których się odznaczył, tak i w tym ozdobił swą lirę i wieńcem laurowym poetycznego mistrzostwa i dębowym liściem obywatelskiej zasługi.

Język polski w Wielkiem Księstwie Poznańskiem w obec prawa pruskiego. Grodzisk 1861. str. 44.

Pisząc o książeczce Zbiór praw tyczących się narodowości i języka polskiego w W. X. Poznańskiem objawiliśmy nadzieję, że się wkrótce coś zupełniejszego okaże. Tymczasem zapowiadana publikacya jest tylko bardzo krótkiem w popularny sposób ułożonem zestawieniem praw języka polskiego.

Rzecz rozpoczyna się odezwą żywo napisaną, z której wyjmujemy co następuje:

Tą odezwą naszą pragniemy zasłonić język nasz polski od klęski i od zagłady nareszcie. A odzywamy się do naszych ziomków i rodaków o to, aby bronić naszego języka od klęski i od zagłady; bo największym nieprzyjacielem naszego języka są właśnie Polacy, którzy swój język opuszczają, którzy języka (swego nie używają; bo to ich winą, że do nich nikt po polsku nie mówi i nie pisze. Gdybyśmy nie chcieli w urzędzie i w sądzie po niemiecku mówić i pisać, toby z nami po polsku pisali i mówili po polsku, bo i na urzędników są prawa boskie i ludzkie, a te prawa wyraźnie nam zapewniają, że i w naszym polskim języku z nami urzędnicy mówić i pisać mają.

Są naprzód prawa samego Boga. Bóg ziemię podzielił na narody rozmaite i zamknął Pan Bóg te narody w góry i rzeki i dał rozmaitym narodom rozmaite języki i ztąd jest polski naród z językiem polskim, niemiecki z językiem niemieckim,

francuzki z językiem francuzkim. Ten język więc jest darem od Boga danym. Tak jak Pan Bóg dał człowiekowi oczy i uszy, aby widział i słyszał, tak mu dał język, aby mówił aby tak mówił, jak go Pan Bóg stworzył, po polsku, po niemiecku, po francuzku. Nas Pan Bóg w polskim stworzył narodzie i kazał nam mówić po polsku. Któż więc może powiedzieć, że nie chce daru tego Bożego i chce język swój właściwy przewrócić na obcy? Albo kto na świecie szerokim i dalekim jest tak potężny, albo taki przewrotny, żeby nam miał przeszkadzać, używać tego daru, któryśmy od Boga odebrali? W tym języku nas matka uczyła pacierza, kiedy nas dziećmi na kolanach piastowała; w tym języku wołaliśmy ojca i matki, kiedyśmy pierś matki ssali, w tym języku mówimy pacierz do Boga naszego co rano i w wieczór i Bóg sam nas rozumie: w tym języku słuchaliśmy katechizmu w szkole, kazania w kościele, spowiadamy się naszych grzechów, śpiewamy nasze pieśni — a jeżeli Bóg nas rozumie, czyby nie powinni rozumieć ludzie, którzy przychodzą służyć na urzędzie pomiędzy nami? Otóż więc prawo boskie nam daje język polski, jako nasz właściwy, ojczysty język a my mamo prawo dla Pana Boga w tym języku mówić i pisać wszędzie i zawsze na naszej ziemi a my mamy obowiązek bronić tego języka przed wszelkiemi napaściami, jakie ludzie, niebaczni na prawo boże, wymierzają przeciw temu językowi naszemu.

[ocr errors]

Otóż, to też wiedzieli królowie i mocarze nasi polscy, gdyśmy mieli polskich królów, że każdy naród w swym własnym języku od Boga mu nadanym mówić i pisać powinien w sądzie i w rządzie. A w owych czasach, kiedy niemieckie i pruskie kraje i książęta byli pod polskiem panowaniem, to nasi polscy królowie, łagodni dla wszystkich, ustanowili prawa, że żaden urzędnik w mieście niemieckiem nie ma sprawować urzędu, tylko taki, któryby z tego narodu pochodził i językiem niemieckim mówił. Tak było za polskich czasów, tak po woli Boga i dziś być powinno! Za nami mówi prawo boskie, za nami mówi prawo monarsze w Wiedniu, za nami mówi słowo królewskie, a ten, kto tego prawa nie używa, ten sam swoje własne prawo własnemi depce nogami.

...

Abyście zaś wiedzieli, jakie to są prawa, pozbieraliśmy te wszystkie prawa i do publicznej podajemy je wiadomości. Nasza jest wina, że prawa nie znamy i żeśmy się praw naszych mocniej nie domagali do dnia dzisiejszego; to też urzędnicy, co po polsku nie umieją dla tego robią sobie wygodę i po niemiecku nas mówić i pisać zmuszają. Czynią to przeciw prawu, bo prawo im na to nie pozwala. Kiedy Żółkiewski, stary nasz wódz polski stawał do walki przeciw Turkom, zachęcał żołnierzy do męztwa i spytał: czyliż chcecie, żeby nam po turecku mówić kazano? Uważał to Żółkiewski za ostatnią, największą klęskę, aby naród obcym miał mówić językiem. Dzisiaj nie boju, nie walki potrzeba ale trzeba trzymać się prawa, aby ta ostatnia klęska na nas nie spadła, aby nam nie kazano obcym mówić językiem. Uczcie się tego prawa, a broniąc się wszędzie i zawsze tém prawem, stale stójcie przy języku, który wam dał Bóg, którym mówimy z naszemi matkami i ojcami, którym się do Boga modlimy! Jest to dar boży, jest to spuścizna droga po ojcach, dziadach i pradziadach naszych, a kto téj nie umie szanować, ten sam nie wart, aby go szanowano, bo on jest wyrodek!

Chcecie zaś wiedzieć, kiedy macie prawo żądać spraw wszelkich w języku polskim od sądu i od rządu? Oto zawsze i wszędzie a zawsze i wszędzie są urzędnicy pruscy obowiązani prawem, pisać do Was i mówić po polsku, bo urzędnicy są dla Was, a nie Wy dla urzędników. Tylko jeden jest wyjątek: dopókąd i w tym razie narodowości naszej sprawiedliwość wyrządzoną nie zostanie, gdzie musicie przyjmować listy niemieckie od sądu to jest, jeżeli Was jaki Niemiec po niemiecku pozwie do sądu, wtedy i tylko w tym jednym razie prawo nas zmusza do przyjmowania listów sądowych po niemiecku.

Zresztą nigdy i nigdzie! Nikt was do tego zmusić nie może, abyście się protokółu polskiego zrzekali, ani w sądzie, ani w szkole, ani przed komisarzem, ani przed landratem, i nikt się protokółu polskiego zrzekać nie powinien.

Sołtysom służy prawo pisać do wszystkich władz po polsku. Z użycia pol

skiego języka nie wynikną dla nikogo ani mniejsze, ani większe koszta, jak was może niejeden straszy, albo straszyć będzie. A teraz powtarzamy raz jeszcze: Kto Polak, ten tak, jak wam piszemy robić będzie, a kto inaczéj postąpi, na tego jeszcze raz z boleścią serca, ale z dobrą i mocną wiarą palcem wskazujemy i mówimy mu w twarz tyś wyrodek!

Na broszurkę do rozrzucenia w mnogich egzemplarzach znajduje się w dalszym ciągu dosyć materyału. Ale zawsze oczekujemy obszernego i porządnego zbioru.

Wydawcy nowej publikacyi skorzystali z dziełka Zbiór praw, ogłoszonego u P. Župańskiego. My o tém dziełku pisząc omyliliśmy się; wzięliśmy je (choć wyraziliśmy się z ostrożnem powątpiewaniem) za przedruk dawniejszéj wolsztyńskiéj broszury. Omyłkę przyznajemy i prostujemy obecnie.

Dobrze jest, że tyle osób poczuwa się do obowiązku ułatwienia ludności polskiej tutejszéj prowincyi zapoznanie się z prawami, jakie jej służą. Znajomość prawa obroniłaby nas od wielu klęsk i od wielu nadużyć, tylko trzeba żeby publikacye były staranne i o ile można zupełne. Mało ważniejszych przysług oddać można u nas, jak układając dobry podręcznik prawny po polsku. Myśmy niegdyś chcieli coś podobnego przy piśmie naszem ogłosić. Niepowiodło się nam; niechajże kto inny rzecz do pomyślniejszego końca doprowadzi.

Przemowa przy ślubie Bonawentury Bleszyńskiego z Elźbietą Szczaniecką przez ks. Dra Respądka. Poznań u Poplin

skiego 1860 r.

Przemowa przy ślubie Gotarda Turny z Ludwiką Turnianką przez ks. Dra Respądka. Poznań u Poplińskiego 1860 r.

Wyszły z druku dwie przemowy ślubne księdza Respądka. Zwykle rzeczy tego rodzaju należą więcej do zakresu wspomnień rodzinnych, niźli do obszerniejszego koła głośności krajowej; w tych jednak dwóch razach mówca kościelny dotknął kwestyi powszechniejszego znaczenia.

Podamy wyjątki z obu przemów. Oto co napotykamy w pierwszéj: Małżeństwo, będąc przedrią częścią widzialnego zgromadzenia Chrystusowego, jest zarazem i przygotowawczą szkołą zacnego obywatelstwa dla zespoleń świeckich. To też Kościół i kraj zawsze się wiele spodziewają po chrześciańskich małżeństwach i wiele wymagają od nich. Teraz zwłaszcza pozywa pierwszy i drugi rodziny do osobliwszej stałości; żąda rączych poświęceń i wierności wyraźnej. Wszakże się podobno naszemi czasy obejść nie może bez bolesnych doświadczeń, bez cierpień i wielkich niebezpieczeństw: żeby prawda, walcząc o pierwszeństwo z podstępem i fałszem, nowym zajaśniała tryumfem!

Przyznaję, iż niepospolitego potrzeba hartu duszy tym, którzy wśród prześla dowań i uragania się przemocy usiłują wytrwać do końca. Przyznaję, że tylko niezachwiana ufność w Rządy Opatrzne podpiera osoby i narody, które z rozwalin własnego domu i najdroższych o nim wspomnień patrzeć muszą na powodzenie sąsiadów. Lecz nie zazdrośćmy nikomu zmiennego szczęścia, choćby nas i całą swą raziło świetnością. Trwałe budowle spoczywały zawsze dotąd na fundamentach z twardego kamienia. Fundamentami zaś działań człowieczych i państwa są ustawy Boże, sprawiedliwość i prawo, ożywiane miłością. Kto sieje nieprawość, będzie żął nieszczęście,

i laską gniewu swego zniszczeje. (Księga Przyp. XXII., 8). Miłosierdzie i prawda strzegą króla; łaskawością wzmacnia się stolica jego. Tak przynajmniej oznajmia Mędrzec (Ks. Przyp. XX., 28); święty zaś Bernard napomina: Uczcie się, wy co kraj sądzicie, być więcej opiekunami, niż panami poddanych. Wzbudzajcie w nich raczej przychylność, niż niewolniczą obawę. Jeśli wszelako koniecznie użyć przypadnie surowości, to nie-` chaj użytą będzie po ojcowsku, a nie po tyrańsku. Z drugiej strony winny i ludy, wedle wyższego przykazu, posłuszeństwo władzom nietylko dla gniewu, ale też dla sumienia, – gdyż zwierzchności, które są, od Boga są postanowione na postrach złemu uczynkowi, a ku obronie dobrego. (Rzym. XIII, 1-6).

[ocr errors]

Ludom dobijającym się o wolność i ustalenie szczęścia, trzeba się przejąć najwyższą czcią żywego Boga; trzeba im wycisnąć chrześciańskie piętno w głośnych czynach i w najdelikatniejszch odcieniach pragnień Oderwane, odepchnięte czy to przy. padkiem, czy własną winą od źródła doskonałości dla czasu i wieczności, zmarnieją w gwałtownych parciach i gorączkowych szamotaniach się za lepszą przyszłością. A nie spełniwszy celu swego, który im Stwórca przeznaczył w historyi, surową odbiorą karę, jeśli nie zbiorowo, to niechybnie po szczególe przy ostatnim porachunku, gdy się przyjdzie obliczać z szafarstwa nad poruczonemi talentami. -- O, bodajbyśmy zawsze patrzyli na jasną kolumnę, która choć może wedle naszych pojęć zwolna, to jednak pewno prowadzi do ziemi obiecanéj.

W religii katolickiej mieści się cała potęga, zdolna uiścić uczciwe nasze życzenia i zaspokoić słuszne tęsknoty nasze. Religia katolicka, przywiązująca człowieka tysiącznemi środkami do cnoty, tłumi namiętności, wpaja zam łowanie ładu i składu, krępuje najzawziętszych burzycieli domowej zgody i wzajemnego poszanowania; krępuje w zarodach pychę, zazdrość i chciwe cudzego dobra łakomstwo. Ona będąc pierwszą i ostatnią sprężyną zaprzania się samego siebie, jest oraz jedyną miarą żądań i ustąpień; najbezpieczniejszą przystanią własności i obywatelskich swobód: równouprawnieniu i poczuwania się do powinności, wskrzeszającego ruchu i nie wskazującego na skostnienie sił żywotnych spokoju. Niech się przeto wyraźnem a dalekiem echem powtarza między nami wołanie Pańskie: Kiedy się mnożą sprawiedliwi, będzie się radowało pospólstwo; gdy niezbożni władzę wezmą, wzdychać będzie lud, (Ks. Przyp. XXIX, 2).

Skoro rządom i towarzystwu tych braknie zasad, gmach społeczeństwa prędzej czy później pochylić się musi; a im był szerszy i wyższy, tem go gwałtowniej własny przygniecie ciężar.

Pamiętam ja dobrze, co mówił Psalmista i co Wy mi może, Słuchacze, powiecie. Widziałem niezbożnika wyniosłego i podniesionego jako cedry libańskie ; — lecz pamiętam równie na pociechę Was wszystkich i moję własną to, co zaraz dodaje: Minęłem, alić go już nie masz; szukałem, a nieznalazło się miejsce jego. (Ps. XXXVI, 35 −36). Pan przyglądający się z wysokości przewrotnym układom na dole, do pewnej tylko granicy pozwala bluźnić święte swe Imię i poniewierać prawami mądrości swójéj. Potem rozprasza niecne myśli luuzkie i odmiata chytre rady książęce (Ps. XXXII, 10.), litując się nad strapionymi, którzy po prostych chodzili ścieżkach.

Stójcie więc, szanowni Nawożeńcy! zawsze czujni i odważni; zawsze chętni i spieszni do ofiar, ilekroć się o nie upomni sprawa świętej religii i sprawa ziemi rodzinnéj. Takiemi ofiarami mierzy się szlachetność charakterów; takie ofiary świadczą o moralnej wartości człowieka; a przybierając go całego w przezroczystą szatę poświęceń, ręczą każdemu za pewną nagrodę ze strony sprawiedliwego Boga i za niezatartą chwałę u wdzięcznej potomności.

W drugiej na tytule niniejszego sprawozdania zapisanej mowie ślubnej ks. Respądek tak wspomniał o najgłówniejszem na drodze prawnéj, w Polsce pod rządem rossyjskim zadaniu, o uwłaszczeniu kmiotków:

Nowożeńcy! niedługo się pożegnacie z nami; a pożegnawszy się, obierzecie stałe siedlisko w tych częściach ziemi, wszystkim nam wspólnej i drogiéj, gdzie poruszoną została ogromna a szczero-chrześciańska robota: wydobycia człowieka z jego

poniżenia Przyłóżcie się z całą uczciwością i wedle możności waszej do tego szczytnego dzieła. Rozpocznijcie własną pomyślność współudziałem w pomyślności bliźniego, zaniedbanego z uprzedzeń aż do surowych przesądów! Pilnując sumiennie swojej zagrody, niezapominajcie i o téj najliczniejszéj części narodu, która dotąd wskazaną była na hańbiącą szczerych członków Chrystusowego Kościoła niedolę ! Jest to jedna z tych starych win społeczeństwa polskiego, która wielce ciąży nad krajem naszym; tak zaś nad nim ciąży, że się już niemal ziściła groźba proroka: Zgrzeszyliśmy Panu Bogu naszemu, my i ojcowie nasi od młodości naszej aż do dnia tego, a niesłuchaliśmy głosu Pana Boga naszego. (Jerem. IV, 25). Dlu tego w niewolę zawiedzion lud, iż nie miał umiejętności; zacni jego powymierali, a pospólstwo wyschło z pragnienia. (Izaia. V, 13).

Co więc lepsi narodu kilkakrotnie rozpoczynali, a do czego obcy z własnych może widoków na zewnątrz i urzędowo dali niedawno pochop, to niechaj swoi całkowicie i rzetelnie dokończą, wymierzając w imieniu Ojczyzny sprawiedliwość tym, którzy ją sobie przez wieki krwawym wysłużyli potem!

Prawda, że tu trzeba ustąpień. Lecz jeźli próżność, zbytki, swywola i wazelkie inne namiętności wymagają ofiar, które wycieńczają zdrowie i majątki; czemużby sama tylko cnota traciła do nich najwłaściwsze swe prawa? Dla tego cześć obywa telstwu naszemu, że się tak licznie i ochoczo zajęło urządzeniem sprawy, którą nakazuje samo przyrodzenie, której wymaga roztropność i pożytek towarzystwa, o któréj załatwienie przede wszystkiem woła, a woła od dawna i głośno religia zbawienia. Przedwieczna mądrość wszystko pod miarą, liczbą i wagą rozrządziła. (Ks, Mądr. XI, 21). Bóg uczynił małego i wielkiego, sam zaś jednakowo mając pieczą o wszystkich (Ks. Mądr. VI, 8.), żąda i po nas, abyśmy wzajemnie około siebie należyte wykonywali staranie. Wszakże jednego wszyscy uznajemy Ojca na Niebie; jeden nam wspólny sposób stworzenia i jeden kształt; jeden początek i jeden koniec. Jedno jest tedy wyjście wszystkich do żywotą, mówi Zakon, i jednakie zejście. (Loc. cit. VII, 7). A jeżli pod względem ciała tyleśmy sobie podobni, miałażby zuamienitość co do duszy między nami niewypełniony stawiać przedział? Przecię nam wspólna ta sama istota ducha, chwałą i czcią ukoronowana, a mało co pośledniejsza od Aniołów. (Ps. VIII, 6). Przecię. żeśmy porówno nieśmiertelni i porówno drogim Chrystusowej Krwi skarbem odkupieni. Przecież coraz bardziej winniśmy wnikać w ducha Ewangelii i rozpamiętywać powagą jej uświęconą prawdę: żeśmy jednego domu familią, która się ma zobopólnie wspomagać i zobopólnie sobie osładzać przykrości. Skoro wszechrzeczy Stwórca nie skąpi ani nizkim, ani wysokim radości wiosennéj, co kwiecistą barwą nęci oko i serca; dla czegożby nauka Pana i Zbawcy naszego, która od samego początku była związką i regułą spółeczności, miała wykluczać pewną klassę ludzi od najgłówniejszych praw chrześciańskiego stowarzyszenia? Wolnościśmy dziedzicami w Chrystusie Jezusie, bo wypełnienie Zakonu to miłość. (Do Rzym. XIII, 10). Ku wolności wezwani jesteście bracia; tylko żebyście wolności nie obracali na pobudkę ciału; ale przez miłość ducha służcie jeden drugiemu. (Do Galat. V, 13).

L'Eglise Catholique en Pologne sous le gouvernement russe, par le R. P. Louis Lescoeur, prètre de l'Oratoire de l'Immaculée Conception. Paris (chez Franck et Douniol) 1860.

[ocr errors][merged small]

Sprawa kościoła polskiego tak jak i sprawa niepodległości Polski, wielu ma przyjaciół za granicą, zwłaszcza między Francuzami; wszelako wyznać musimy, że współczucie cudzoziemców zwykle się na prawdziwej

« ZurückWeiter »